Tyle dostaną w tym roku nauczyciele – zapowiedział dzisiaj na konferencji w Warszawie, minister edukacji Roman Giertych.
Minister jeszcze nie podpisał stosownego rozporządzenia płacowego. – Zrobię to po upływie 30 dni od negocjacji ze związkami – powiedział. Zapytany przez „Głos Nauczycielski” o pat negocjacyjny (związki zawodowe nie zgodziły się na propozycję MEN polegającą na wzroście wynagrodzenia zasadniczego nauczycieli o 3,91 proc. z 31 stycznia br. – przyp red.) odpowiedział, że „tylko jeden związek nie przyjął propozycji resortu – Związek Nauczycielstwa Polskiego”. – Tylko on chce więcej – powiedział. Podkreślił, że podwyżka nie może być większa niż 5 proc. – Nie mogę przecież obciążać samorządów – mówił.
Sprawą nauczycielskich podwyżek zajmował się dzisiaj także Sejm. Poseł Artur Ostrowski (SLD) zapytał wiceministra edukacji Stanisława Sławińskiego dlaczego negocjacje zostały zerwane przez resort oraz dlaczego podczas drugiego spotkania przedstawicieli resortu ze związkowcami zaproponowano niższe stawki wynagrodzenia zasadniczego nauczycieli (3,19 proc.) niż podczas pierwszego (5 proc.).
Sławiński poinformował, że podczas pierwszej tury negocjacji MEN zaproponował, by cała pula środków na podwyżki została przeznaczona na wzrost wynagrodzenia zasadniczego nauczycieli. Jego zdaniem, podczas drugiego spotkania propozycja resortu zakładała zwiększenie nie tylko płacy zasadniczej, lecz także wprowadzenie nowych dodatków do niej - o co miały zabiegać związki i stąd 3,91 proc. Sławiński wyjaśnił jednak, że resort ostatecznie powrócił do pierwszej propozycji. Dodał, że negocjacje nie zostały przerwane tylko zakończyły się.
Pozdrawiam,
Magdalena Kaszulanis
rzeczniczka prasowa ZNP