Na pensje protegowanych LPR w łódzkiej Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej zrzucą się jej dotychczasowi pracownicy. Każdy zarobi średnio o 200 zł mniej.
Okręgowe komisje to ministerialne komórki organizujące matury i inne szkolne egzaminy. O łódzkiej komisji zrobiło się głośno w grudniu ubiegłego roku, gdy minister Roman Giertych powierzył obowiązki dyrektora Katarzynie Paluszewskiej-Jurkiewicz. Kompletnie nieznanej nauczycielce matematyki, za to związanej z LPR (w 2002 r. startowała z jej listy do łódzkiej rady miejskiej, bez powodzenia).
Komisja przystanią dla działaczy LPR po porażce w polityce
Paluszewska-Jurkiewicz natychmiast zaczęła zatrudniać kolejne osoby bliskie LPR: sekretarkę, kierownika administracji, radcę prawnego, panią do księgowości i informatyka. Dla większości komisja stała się przystanią po nieudanej przygodzie z polityką. Jak ustaliliśmy, sekretarka walczyła o mandat posła i radnej z list LPR. Radca prawny kandydował z Ligi do Rady Miejskiej w Łodzi. Podobnie jak pani z księgowości, która wcześniej była referentem w łódzkiej kurii. Informatyk chciał reprezentować LPR w sejmiku wojewódzkim, a nowa kierowniczka administracji to z kolei redaktorka prawicowego miesięcznika "Aspekt Polski", którego naczelnym jest wiceminister Mirosław Orzechowski.
Nauczyciele nie dostają pieniędzy
- W marcu powinnam dostać dodatek motywacyjny z wyrównaniem od stycznia. Czekałam, a pieniędzy ani śladu. Teraz poszła wieść, że dodatków w ogóle nie będzie. Podobno przez nowych pracowników. Ich etaty nie były planowane, a budżet nie jest z gumy - mówi "Gazecie" nauczycielka zatrudniona w OKE (prosi o anonimowość).
Dodatek może stanowić nawet 20 proc. pensji. Zazwyczaj wynosi od 150 do 250 zł miesięcznie. Jest uznaniowy. O wysokości decyduje dyrektor, biorąc pod uwagę zasługi i kwalifikacje pracownika.
W komisji wrze. - Jeśli minister zatrudnia swoich, niech sam im płaci, a nie sięga do naszych kieszeni - to najłagodniejsze komentarze.
Paluszewska-Jurkiewicz w lutym nieoczekiwanie podała się do dymisji. Nie powiedziała dlaczego. Obowiązki dyrektora OKE pełni teraz wieloletnia wicedyrektorka Janina Skibicka.
Skibicka potwierdza, że nie ma pieniędzy na dodatki i że ma to związek z zatrudnieniem w komisji nowych osób. Nie czuje się jednak winna. - Wszystkich zatrudniła moja poprzedniczka. Ja bym tego nie zrobiła, bo wiem, czym to grozi. Z drugiej strony mogła zwolnić ludzi i nowych przyjąć na ich miejsce. A nie zwolniła nikogo.
"Gazeta": - Żeby zwolnić, trzeba mieć powód, by potem nie przegrać sprawy w sądzie.
Skibicka: - Na pewno, ale w Polsce dzieją się takie rzeczy, że zwalnia się i bez powodu.
Paluszewska-Jurkiewicz musiała wiedzieć, że braknie na pensje
Katarzyna Paluszewska-Jurkiewicz jest nieuchwytna. Poszła na zwolnienie lekarskie, nie odbiera telefonów. Prawdopodobnie wiedziała, że zabraknie pieniędzy na pensje tych, których zatrudniła - budżet komisji na 2007 r. był znany w połowie poprzedniego roku.
Poszkodowani są również pracownicy administracyjni OKE. Ci - w odróżnieniu od pedagogicznych - mają premie zamiast dodatków. Ustawa gwarantuje premie w wysokości 35 proc. pensji. W praktyce były one wyższe, a w miesiącach wytężonej pracy podczas egzaminów sięgały nawet 90 proc. Teraz mają być minimalne, czyli 35-procentowe. Niektórzy stracą z tego powodu nawet 2,5 tys. zł w ciągu roku.
Skibicka obiecuje, że poprosi ministra o ekstrapieniądze na dodatki i premie. Zaś Paluszewska-Jurkiewicz niebawem znów będzie dyrektorem - tym razem łódzkiej podstawówki. Właśnie wygrała konkurs.
W łódzkiej OKE pracuje ponad 60 osób. Połowa to nauczyciele, ale z powodu etatów dla działaczy i sympatyków LPR finansowo stracą wszyscy
Marcin Markowski
Źródło: www.gazeta.pl
|