Olga Sobolewska, Piotr Burda, mar
"Metro"
Polskie sześciolatki mogą już iść do szkoły - twierdzą naukowcy. Politycy chcą więc jak najszybciej posłać maluchy do pierwszej klasy.
Jaki jest polski sześciolatek? Inteligentny, bystry i chętny do nauki. Nie ma problemów z nawiązywaniem kontaktów z rówieśnikami, nieźle radzi sobie w grupie. Zdrowie ma wyśmienite, jeśli nie liczyć nękających go alergii. Brakuje mu tylko ruchu. Takie optymistyczne wnioski płyną z badań naukowców z Akademii Świętokrzyskiej w Kielcach, którzy sprawdzili rozwój intelektualny, emocjonalny i fizyczny sześciolatków.
- Polskie sześciolatki mogłyby rozpocząć naukę w szkole - mówi zarządzająca projektem Aldona Kopik z Akademii Świętokrzyskiej.
To bezprecedensowe badanie mogło się odbyć dzięki pieniądzom z Unii Europejskiej. Uczeni dostali na ten cel 85 mln zł, co umożliwiło przebadanie 70 tys. dzieci, czyli blisko 20 proc. sześciolatków w kraju.
Według badań ponad 90 proc. sześciolatków jest samodzielnych: potrafi wykonywać polecenia, sprawnie poruszać się po przedszkolu, samemu pójść do toalety czy szatni. Sześciolatki są bardzo towarzyskie - aż 80 proc. nie ma kłopotu z nawiązaniem przedszkolnych znajomości. Są też dobrze przygotowane do nauki - 40 proc. rozpoczynających zerówkę jest dobrze przygotowanych do rozwijania umiejętności czytania, a 26 proc. bardzo dobrze. Gorzej jest tylko z pisaniem - 42 proc. badanych otrzymało za tę umiejętność ocenę niedostateczną. - Zauważyliśmy przy okazji, że dzieci dobrze posługują się kciukiem. To sprawa telefonów komórkowych - twierdzi Kopik.
- Nie dziwią mnie te wyniki - twierdzi Aleksandra Rostkowska, nauczycielka nauczania początkowego z Lublina. - Dzisiejsze dzieci są śmielsze i bardziej pewne siebie niż ich równolatkowie sprzed lat - dodaje.
Co teraz? Wyniki badań naukowców zostały przekazane rządowi. Pierwsza klasa dla sześciolatków i obowiązkowe przedszkola dla pięciolatków były jednymi ze sztandarowych haseł PiS i programu "Solidarnego państwa".
Jednak jesienią ub.r. Roman Giertych, minister edukacji narodowej, zapowiedział, że resort "na razie wycofuje się" z tego pomysłu, ale politycy koalicji rządowej nie dają za wygraną.
- O tym, że sześciolatki powinny rozpocząć obowiązkową naukę, nikt nie musi mnie przekonywać. Mam syna w tym wieku i wiem, co potrafi - twierdzi Zbigniew Girzyński z PiS, zastępca przewodniczącego sejmowej komisji edukacji, nauki i młodzieży. - O tym, że do tej pory nie udało się tego wprowadzić, zadecydowały tylko pieniądze - nie było środków na przeprowadzenie tak kosztownej operacji. Ale ta sprawa bardzo leży nam na sercu i poślemy sześciolatki do szkoły najszybciej, jak będzie to możliwe - dodaje. Czyli kiedy? Takich deklaracji nikt nie chce składać. Najwcześniej byłoby to możliwe za kilka lat. Powód?
- Zanim zamienimy zerówkę na pierwszą klasę, musimy się do tego przygotować. Trzeba kupić nowe gimbusy, pomoce naukowe, wyposażyć sale, jadalnie. Potrzebne są czas i pieniądze. Błędem będzie, jeśli sześciolatki potraktujemy jak siedmiolatki - uważa prof. Mirosław Szymański z krakowskiej Akademii Pedagogicznej.
- Jestem przeciwna temu pomysłowi - mówi Aleksandra Rosińska, mama sześcioletniego Michała - Być może intelektualnie sześciolatki są do szkoły przygotowane, ale emocjonalnie nie. To za wcześnie - dodaje.
Źródło: www.gazeta.pl
|