Aleksandra Pezda, mm,os,ac
Wczoraj strajkowali nauczyciele. A minister edukacji Roman Giertych spotykał się z lekarzami.
Nauczyciele nie pracowali wczoraj przez dwie pierwsze godziny zajęć. To był strajk ostrzegawczy zorganizowany przez Związek Nauczycielstwa Polskiego. Domaga się 20 proc. podwyżek i prawa do wcześniejszych emerytur.
Zaraz po proteście rozpoczęła się wojna na liczby. Według ZNP strajkowano w ponad 20 tys. szkół, przedszkoli i innych placówek oświatowych (czyli około 60 proc. wszystkich ). Minister Roman Giertych na konferencji prasowej: - Strajkowało niespełna 10 tys. placówek (około 25 proc.). Taki strajk zaszkodzi w negocjacjach z rządem. Czasami groźba jest większym atutem, niż nieudolna realizacja - kpił.
Rzecznik ZNP Magdalena Kaszulanis: - To oburzające podważanie znaczenia największego od dziesięciu lat strajku pracowników oświaty. - Nawet gdyby minister Giertych miał rację, choć nie ma, to strajkowało 150 tys. nauczycieli - dodawał prezes ZNP Sławomir Broniarz.
Giertych na swojej konferencji prasowej przypominał, że negocjacje o nauczycielskich postulatach już trwają. - Jeden rząd nawet spełnił - mówił o obietnicy premiera Kaczyńskiego sprzed tygodnia, że nauczyciele, którzy w 2007 r. nabyli prawo do wcześniejszej emerytury, nie będą musieli zwalniać się z pracy natychmiast (a tak przewiduje Karta nauczyciela).
W sprawie podwyżek wieści dla nauczycieli nie są już tak dobre. Premier Kaczyński powiedział rano w radiowej "Jedynce", że może rozmawiać tylko o podniesieniu płac dla najniżej zarabiających nauczycieli stażystów. - I to w ramach budżetu na przyszły rok, a nie pod presją strajku - mówił premier.
Minister Giertych nie spotkał się wczoraj z nauczycielami. Za to - niespodziewanie dla nich - przyjął w MEN strajkujących od dziesięciu dni lekarzy. - Chciałem z nimi porozmawiać o problemie próchnicy w szkole - tłumaczył potem. - To kolejna arogancja ministra znanego z arogancji wobec nauczycieli. To może my spotkajmy się z ministrem Religą? - mówi Ewa Suchaj, strajkująca nauczycielka z Chełma Lubelskiego.
Giertych tłumaczył, że gościł lekarzy jako szef Ligi Polskich Rodzin, a nie wicepremier i minister edukacji. - Nie ma w rządzie rozdźwięku co do protestu lekarskiego - mówił jako wicepremier. A jako szef LPR deklarował: - Popieramy lekarskie postulaty i wspieramy je. Zaś Giertych-minister edukacji dziękował nauczycielom, którzy do strajku nie przystąpili.
Wczorajszy protest zaczynał się różnie - w przedszkolach najczęściej od godz. 6, w szkołach o 7 albo 8. Dzieciom, których rodzice przyprowadzili, dyrektorzy organizowali oglądanie filmów, otwierali świetlice (tak jak w toruńskiej SP nr 1, gdzie pojawiła się dwójka uczniów) albo zapraszali teatr (jak w podstawówce nr 26 w Krakowie). W łódzkim Gimnazjum nr 4 kilkunastu uczniów siedziało przez dwie godziny na stole do ping-ponga, rozmawiali o wakacjach i chwalili strajk. Adam z IIc: - Minęła mi matma, za którą nie przepadam.
Strajkujący nauczyciele najczęściej siedzieli w pokojach nauczycielskich, sprawdzali zeszyty i kartkówki, uzupełniali dzienniki.
Wczoraj po południu z ZNP spotkał się minister Przemysław Gosiewski. Rozmawiali o emeryturach pomostowych dla wszystkich nauczycieli (rząd chce dać to prawo urodzonym do 1969 r.). Bez efektów. Rząd ma policzyć koszty, kolejne spotkanie za tydzień.
Dziś zaczną się w MEN negocjacje w sprawie podwyżek. Giertych zaprosił dwa największe związki - ZNP i "Solidarność" ("S" oficjalnie się od strajku ZNP odcięła, ale w niektórych miastach - np. w Krakowie i Toruniu - związkowcy strajkowali razem).
Broniarz: - Jak się nie dogadamy, we wrześniu strajk generalny.
Z dziennika strajkującego nauczyciela
Agnieszka Kaczmarek, anglistka z IV LO w Gorzowie Wielkopolskim (strajkowało tam 32 na 45 nauczycieli): - Nauczyciel skazany jest na pracę od rana do wieczora, na wielu etatach, w kilku szkołach. A i tak gdzieś u szczytu nauczycielskich awansów nie może przekroczyć 1,5 tys. zł na rękę.
Anna, od 23 lat nauczycielka nauczania początkowego w SP nr 26 w Krakowie (strajkowało tu 10 na 40 nauczycieli): - Wiemy, że inni nas popierają, ale nie strajkują ze względu na uczniów. A powinniśmy protestować jak lekarze lub górnicy: cały dzień, tydzień, miesiąc. Tylko że to sfeminizowany zawód, a baba zawsze myśli o dzieciach, a nie o sobie. No i rząd jedzie na naszej wrażliwości.
Anna Białecka, nauczycielka z Przedszkola nr 58 na pl. Komuny Paryskiej w Łodzi (sześć nauczycielek, wszystkie strajkowały, choć cztery nie należą do ZNP): - Nie może być tak, że zarabiamy jedną czwartą tego, co nauczyciele na Zachodzie, albo że mamy pracować do 60. roku życia. Dlatego strajkuję.
Źródło: www.gazeta.pl
|