Gazeta Prawna | 3.10.2007 | rubryka: Praca i ubezpieczenia | strona: 18 | autor: JOLANTA GÓRA
Rozmawiamy ze SŁAWOMIREM BRONIARZEM, prezesem Związku Nauczycielstwa Polskiego
Nauczyciele obawiają się, że ich pensje w 2008 roku będą takie same, jak w tym. Byliby wtedy jedyną grupą zawodową opłacaną z budżetu, która nie otrzymałaby podwyżek.
Czy zapowiedziane przez rząd i NSZZ Solidarność wprowadzenie oddzielnej kwoty bazowej dla nauczycieli spowoduje wzrost ich wynagrodzeń?
- Pamiętajmy, że najpierw rząd i Solidarność obiecali 9,3-proc. podwyżkę. W projekcie ustawy budżetowej jednak jej nie ma. Moim zdaniem realizacja kolejnej umowy też jest niepewna. Aby wprowadzić oddzielną kwotę bazową dla nauczycieli, trzeba jeszcze do końca stycznia znowelizować Kartę Nauczyciela, a na to musi być zgoda polityczna. Ponadto, ani rząd, ani Solidarność, nie podali jednak, ile ona wyniesie. Trzeba też brać pod uwagę niebezpieczeństwo, że taka zmiana zostanie uznana za niekonstytucyjną.
Dlaczego?
- Podczas spotkań, między innymi na Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu, wskazywano, że oddzielna kwota bazowa dla nauczycieli powoduje nierówne traktowanie pracowników państwowej sfery budżetowej. Nagle wyróżni się liczącą ok. 600 tys. osób grupę, traktowaną inaczej niż funkcjonariusze, celnicy, strażacy i urzędnicy. Ja jestem za takim wyróżnieniem, ale niech ono będzie nie do podważenia.
Jak inaczej rząd może wprowadzić podwyżki?
- W moim przekonaniu należy ustalić jasny, klarowny system wynagradzania nauczycieli i obliczania nakładów z budżetu państwa na oświatę. Najlepiej byłoby, aby wynagrodzenie stażystów stanowiło 100 proc. wysokości kwoty bazowej. Inne rozwiązania spowodują, że za każdym razem nauczyciele będą wykorzystywani w kampaniach wyborczych. Taka podwyżka byłaby także rzeczywiście odczuwalna. Nauczyciel stażysta zarabiałby 1880 zł (o 339 zł więcej niż obecnie), biorąc pod uwagę tegoroczną kwotę bazową dla nauczycieli.
Nauczycieli jednak interesuje, czy otrzymają podwyżki. Czy rząd spełni obietnice?
- Dopóki minister edukacji nie pokaże projektu tabeli minimalnych stawek wynagrodzenia zasadniczego, nie dowiemy się, o ile wzrosną wynagrodzenia nauczycieli. Wszelkie dotychczasowe deklaracje w tym zakresie to elementy kampanii wyborczej. Na dodatek niepoparte faktami. Jeśli rząd chce spełnić złożone obietnice, to kwota bazowa dla nauczycieli powinna wzrosnąć z 1885,59 zł do 1966,59 zł, czyli o 4,3 proc. Za tym powinien pójść też wzrost stawek wynagrodzenia minimalnego. Natomiast subwencja oświatowa powinna zwiększyć się o co najmniej 2 mld zł, a nie jak wyliczył MEN o 1,5 mld zł. Subwencja wzrosła tylko o 851 mln zł. Jednak na co te pieniądze pójdą, zależy od decyzji samorządów. Dlatego w moim przekonaniu rząd na razie tylko mami obietnicami podwyżek, bo konkretów wciąż brak.
Źródło: Gazeta Prawna
|