GDAŃSK W całym kraju przed urzędami wojewódzkimi odbywały się wczoraj pikiety Związku Nauczycielstwa Polskiego. Chodziło o lepsze płace dla pedagogów. Ale w Gdańsku manifestację przełożono na poniedziałek. Związek wini za to Pocztę Polską. Dlaczego? Otóż aby w jakimkolwiek mieście przeprowadzić pikietę, trzeba mieć zezwolenie władz lokalnych. Występuje się o nie przynajmniej trzy dni przed planowaną manifestacją. W przypadku ZNP pismo do samorządumusi być sporządzone przez zarząd główny organizacji.
- My, jako oddział, nie mamy osobowości prawnej -wyjaśnia Elżbieta Markowska, szefowa pomorskiego ZNP.
Warszawski zarząd związku wysłał pisma do poszczególnych okręgów w ubiegłym tygodniu.
- Na naszym liście, wysłanym zresztą priorytetem, jest stempel 17 października -twierdzi Markowska. -Doszedł do nas 23 października, czyli po sześciu dniach od wysłania i na dwa dni przed manifestacją: za późno, by występować do prezydenta Gdańska o pozwolenie.
Na pytanie, czy nie można było skorzystać z pisma wysłanego faksem, prezes pomorskiego ZNP odpowiedziała:
- Ja mam wielki szacunek do pana prezydenta Pawła Adamowicza, od lat współpracujemy.
Nie wyobrażam sobie, by pójść do niego z pismem przesłanym faksem, na którym nie widać nawet dobrze pieczątki. Wiem, że pan prezydent także nie pozwoliłby sobie na takie zachowanie: nigdy do nas nie faksuje, zawsze śle oryginalne pisma.