Lata temu zorganizowanie przez związki zawodowe legalnej manifestacji było cudem I nad cuda. Władza nie pozwalała. Niemal wszystkie pikiety czy przemarsze, które dochodziły do skutku, odbywały się więc nielegalnie.
Dziśrzecz jest o wiele prostsza. Wystarczy na trzy dni wcześniej zgłosić zamiar do lokalnego samorządu i sprawa załatwiona.
Działaczom pomorskiego oddziału Związku Nauczycielstwa Polskiego rzecz się jednak nie udała. Wysłane priorytetem pismo dotarło za późno. Manifestację, w której związki chciały protestować w sprawie zbyt niskich zarobków pedagogów, trzeba było przełożyć na poniedziałek… Paradoksalnie tydzień temu także związki zawodowe pocztowców zorganizowały pikietę przed gdańską dyrekcją Poczty Polskiej (pewnie znając na wylot swoją firmę, pismo do władz miejskich z prośbą o pozwolenie na manifestację dostarczono nie listem, a osobiście).
Listonosze i inni pracownicy PP manifestowali na rzecz… podwyższenia ich pensji oraz polepszenia organizacji ich pracy. Mówili, że wstyd im za dostarczanie przesyłek z opóźnieniem. -Nasi szefowie nie chcą zrozumieć, że jest nas po prostu za mało. Powinni zatrudnić więcej ludzi - dodawali.
A może by tak, w myśl zasady, że razem możemy więcej, listonosze przyłączyliby się do poniedziałkowego protestu nauczycieli. Żądania mają przecież identyczne.
Ta chwilowa związkowa koalicja mogłaby nazwać się np. Związek Nauczycielstwa Polskiego z Listonoszami.