WŁADZE ZWIĄZKU
ODDZIAŁY ZNP
SEKCJE OKRĘGOWE
DOKUMENTY ZNP
AKTUALNOŚCI
INFORMATORY
INFORMACJE DLA
PREZESÓW ODDZIAŁÓW
WSPÓŁPRACA Z JST
KALENDARZ WYDARZEŃ
PROGRAM DZIAŁANIA
ZNP 2006-2010
PORADY PRAWNE
DYŻURY W ZARZĄDZIE OKRĘGU
PRZYJDŹ DO NAS
MEDIA O NAS
LINKI
FORUM
ARCHIWUM
DANE TELEADRESOWE:
  ul. Wały Jagiellońskie 24
80-853 Gdańsk
  tel./fax: (058) 301-39-73
tel. (058) 301-17-38
  e-mail:
pomorskie@znp.edu.pl
GODZINY URZĘDOWANIA:
  Poniedziałek    7:30-18:00
Wtorek-Piątek 7:30-15:30
   
 

Ostatnia aktualizacja:
18.09.2008
godz. 21:15
Projekt i wykonanie strony:
F.U.P.H. "JLM"


Baszczyński o pomyśle MEN: to segregacja

 

 

Rozmowa z Krzysztofem Baszczyńskim, wiceprezesem Związku Nauczycielstwa Polskiego

Trybuna, 13 lutego 2008

Jak Pan ocenia pomysł minister Hall ograniczenia ogólnokształcącego charakteru liceów?

– To może być wstęp do pokazania, zwłaszcza rodzicom, że lepsza jest edukacja w oświacie niepublicznej. Zapewne bowiem te ograniczenia, które będą w szkole publicznej, nie będą występować w szkołach prywatnych. Wielu rodziców uzna, że nie ma sensu posyłać dziecka do szkoły, która zawęża treści nauczania. Pod warunkiem że będzie ich na to stać. Na posiedzeniu sejmowej Komisji Edukacji minister Hall powiedziała, że jej polityka edukacyjna będzie kontynuacją polityki ministra Handkego z okresu rządów AWS. Handke, jak wiadomo, chciał ograniczyć rolę i znaczenie masowej szkoły publicznej kładąc akcent na oświacie niepublicznej. To on wprowadził ograniczenia liczby godzin z różnych przedmiotów i reforma Hall te ograniczenia pogłębi. Moim zdaniem, jest to staczanie się po równi pochyłej, bardzo niebezpieczne dla masowości oświaty w Polsce i dla poziomu cywilizacyjnego naszego kraju.


Jakie będzie to miało konsekwencje dla nauczycieli?
– Na pewno będą mieli ograniczoną liczbę godzin. To, co dziś rozłożone jest na trzy lata, będzie skumulowane w jednym roku. Sprawi to, że nie będzie dla nich godzin w następnych latach. Oznacza to, że minister Hall zrealizuje swój pomysł na tzw. ruchome pensum dydaktyczne, które chce ona zafundować szkole publicznej, bezpłatnej, prowadzonej czy to przez ministra, czy przez samorządy. W szkołach niepublicznych płacą rodzice i to oni będą stawiali pewne warunki co do tego, jak i w jakim zakresie kształcić ich dzieci.


Uważa Pan, że minister Hall świadomie dąży do wzmocnienia szkoły niepublicznej kosztem publicznej?

– Tak myślę. To idzie w kierunku degradacji szkolnictwa publicznego.Nie mam wątpliwości, że to w tym kierunku zmierza. Tak zresztą chciał minister Handke, wzór pani Hall. To jest powtórka z Handkego. Kiepska szkoła publiczna dla biednych, a lepsza, prywatna dla zamożniejszych. To jest próba klasowej segregacji szkolnictwa.


Dziękuję za rozmowę.



Elity na szczyty, hołota do błota
Minister Hall kończy reformę Handkego


Kształcenie ogólne kończymy na pierwszej klasie liceum, dalsza nauka odbywa się w klasach profilowanych. Absurd? Nie, to pomysł minister edukacji narodowej Katarzyny Hall na reformę programu nauczania w szkołach ponadgimnazjalnych.
Oznacza to, że np. uczeń, który wybierze profil biologiczno-chemiczny, kontakt z historią zakończy w pierwszym roku nauki. Efektem takiej reformy będzie ogromne obniżenie poziomu kształcenia w liceach publicznych, które zmienią się w fabryki profilowanej siły roboczej. Rolę kuźni przyszłych elit intelektualnych przejmą szkoły prywatne, które będą realizować rozbudowane programy nauczania. Rzecz jasna za pieniądze, czyli za czesne, na które stać wyłącznie bogatych.
Spełni się marzenie każdego prawdziwego konserwatysty, który nie może się pogodzić z istnieniem takiego reliktu „komuny” jak egalitarna szkoła dająca wykształcenie „plebsowi”, czyli – jak mawiał premier Kaczyński – „hołocie”.


Śmierć inteligencji

Na razie pomysł Hall i jej zastępcy w MEN-ie Zbigniewa Marciniaka wywołuje wielki opór od lewa do prawa. Nawet w konserwatywnych gazetach. W „Rzeczpospolitej” Tomasz P. Terlikowski pisze, że reforma Hall spowoduje „śmierć liceum w jego klasycznym kształcie”. „Ludzie, którzy kończyli liceum – niezależnie od tego, czy poźniej zostali politechnikami, akademikami – posiadali pewne wspólne fundamenty kodu kulturowego” – zaznacza autor i dodaje, że to właśnie się skończy: licea zmienią się po prostu w technika o różnych profilach.


W „Dzienniku” pomysł Hall rozbija w proch i pył prof. Marcin Król, znany intelektualista i historyk idei. Jak pisze, to cios w przyszłą polską inteligencję. Argumentuje, że do zawodu maklera, czy ślusarza można kogoś przyuczyć, ale „wiedzy ogólnej, niezdobytej na poziomie szkolnym, nawyku czytania i dobrego wysławiania się, nawyku myślenia (...) już się dorosłego człowieka nie da nauczyć”.
W podobnym duchu wypowiada się dla „Trybuny” prof. Ludwik Stomma, atropolog kultury, wykładowca paryskiej Sorbony. – Liceum powinno dać uczniowi tę ogólną ogładę umysłową, której tak brakuje – podkreśla.
Również prof. Edmund Wittbrodt, minister edukacji w rządzie AWS, a obecnie senator PO, krytycznie ocenia wizję Hall. – Nie bardzo mi się podoba ten pomysł. Uważam, że kształcenie ogólne powinno być jak najdłużej prowadzone, żeby jak najlepiej przygotować młodych do częstego przekwalifikowywania się w późniejszym życiu zawodowym. Dlatego istotne jest, aby stworzyć im dobrą, szeroką bazę wiedzy ogólnej – mówi naszej gazecie Wittbrodt.


Tak się nie da
B. minister, który przebywa właśnie w Brukseli, podaje przykład jednego z belgijskich uniwersytetów, na którym w programie studiów jest część wspólna dla studentów kierunków technicznych i humanistycznych, a dopiero z czasem następuje specjalizacja tych kierunków. Były szef MEN pytany, co zrobić z pomysłem resortu, odpowiada: – Powiem delikatnie, że trzeba się nad tym poważnie zastanowić.
Była szefowa MEN w rządzie lewicowym Krystyna Łybacka też jest przerażona szykowaną reformą. – 16 lat to zbyt wczesny wiek, aby dokonywać wyboru, który determinuje przyszłą drogę życiową i zawodową – mówi b. minister, a obecnie posłanka Lewicy i Demokratów. – Żyjemy w cywilizacji informacyjnej, każdy musi być przygotowany do selekcji informacji. Świat się staje śmietnikiem informacyjnym i bez dobrej wiedzy ogólnej taka selekcja jest niemożliwa. Wysoki poziom ogólnego wykształcenia jest dziś niezbędny – podkreśla.
Krystyna Łybacka zaznacza, że „wąska specjalizacja nauczania to droga szkoły amerykańskiej”. Opowiada, że pewien jej znajomy, wówczas najmłodszy polski profesor opuścił przed laty kraj z przyczyn politycznych. Osiedlił się w USA i po przemianach ustrojowych w Polsce odrzucił możliwość powrotu do Polski. – Pytałam dlaczego, a on odpowiedział, że z powodu różnicy w poziomie edukacji. Jego córka wybrała ścieżkę humanistyczną i z matematyki pozostała na poziomie słupków. W polskiej szkole musiałaby nadrobić dwa, albo trzy lata nauki – mówi minister.


Jeszcze gorzej
Głosy krytyków reformy Hall brzmią bardzo przygnębiająco. Ale jest jeszcze gorzej niż się wydaje. Pomysły pani minister nie tyle uśmiercą polską inteligencję, co bardzo zawężą krąg społeczny, z którego będą się wywodzić przyszli inteligenci. Ścieżka takiego awansu społecznego zostanie odcięta dla młodych ludzi z rodzin robotników, rolników, czy bezrobotnych skazanych na naukę w publicznych szkołach. Po szkole poddanej MEN-owskiej kuracji trudniej będzie zdobyć indeks najlepszych uniwersytetów, trudniej przebić się do elity.


Według Krzysztofa Baszczyńskiego, wiceprezesa Związku Nauczycielstwa Polskiego, prawdziwym wygranym tej reformy może być oświata niepubliczna. – Zapewne te ograniczenia w programie, które będą w szkole publicznej, nie będą występować w szkołach prywatnych. Wielu rodziców uzna zapewne, że nie ma sensu posyłać dziecka do szkoły, która zawęża treści nauczania. Pod warunkiem że będzie ich na to stać – podkreśla Baszczyński. Wiceszef ZNP dodaje, że pomysły Hall przypominają mu koncepcję AWS-owskiego ministra edukacji Mirosława Handkego, który chciał ograniczyć rolę i znaczenie masowej szkoły publicznej.
– W wypowiedziach pani minister można zauważyć nachylenie ku oświecie niepublicznej. Ale nikt i nic nie może zdjąć z państwa obowiązku równego dostępu do edukacji na każdym poziomie, bo to gwarantuje konstytucja – mówi Łybacka.

Dobijanie inteligencji
Prof. LUDWIK STOMMA, antropolog kultury, Sorbona w Paryżu:

To jest dla mnie pomysł tak absurdalny, nieodpowiedzialny i krótkowzroczny, że na serio zdenerwowałem się na myśl o nim. Liceum ogólnokształcące, jak sama nazwa wskazuje, powinno służyć wszechstronnemu rozwojowi ucznia, który dopiero na studiach powinien mieć czas na wybór swojej dyscypliny czy specjalizacji. Liceum powinno tworzyć obywatela, który dostaje kanon wiedzy z wielu dziedzin. We Francji, jeśli ktoś chce szybko zdobyć zawód, to nie idzie do liceum i nie zdaje matury, tylko kończy edukację ogólną na gimnazjum i kształci się w zawodzie. Liceum powinno dać uczniowi tę ogólną ogładę umysłową, której tak brakuje. To rzeczywiście jest pomysł na dobijanie inteligencji, które odbywa się ostatnio na różnych frontach i bardzo systematycznie. To nie jest wizja godna kraju nowoczesnego. Praktyka uczy, że nawet dla specjalistów wiedza ogólna jest bardzo przydatna, bo włącza w tryb obiegu europejskiego. Polski specjalista czy uczony, jeśli znajdzie się na Zachodzie, to nie wejdzie w tamto środowisko bez ogólnej ogłady umysłowej i może być najwyżej sławnym hydraulikiem. Nawiasem mówiąc byłem też przeciwny reformie oświaty, która zlikwidowała bardzo dobry podział na ośmioklasową szkołę podstawową i czteroletnie liceum, system, który do dziś znakomicie sprawdza się w Danii. W Polsce natomiast reformatorzy nie mogli oprzeć się pokusie powrotu do przestarzałego modelu przedwojennego. Przy okazji nowego pomysłu kieruję do pani minister Hall pytanie, czy rzeczywiście nie ma sensu znać Dantego, Prousta, czy Hemingwaya. Jeśli nie ma, to róbmy kraj specjalistów i zarabiaczy, który przestanie się liczyć w obiegu kulturalnej Europy.

 

Źródło: www.znp.edu.pl