Strona rządowa pokazała lisią przebiegłość. Choć nie wiem, czy nie należy tego nazwać kukułczym jajem, bo to przecież rząd podrzuca samorządom rozwiązania kwestii pensum dydaktycznego, czyli konflikt może pojawić się na szczeblu lokalnym. Rząd zapewne powie: to nie my, to oni (tak, jak w przypadku służby zdrowia).
A teraz do konkretów. Co tak naprawdę oznacza propozycja rządu? Podwyższone pensum, zróżnicowane pensum np. w zależności od rodzaju szkoły i nauczanego przedmiotu, a tak naprawdę pensum zależne od finansów gminy. To oznacza, że nie tylko nauczyciele będą różnić się co do wysokości wynagrodzeń, tak jak jest dzisiaj, ale również co do wysokości pensum dydaktycznego.
Ta propozycja to również początek dramatu wielu naszych koleżanek i kolegów, bo oznacza zwolnienia pracowników. Co nam pozostało wobec kolejnych propozycji nie do zaakceptowania? Walka. Walka o emerytury, wynagrodzenia i czas pracy.
Dziś rząd chce nauczycielom odebrać wszystko, dlatego powinniśmy powiedzieć bez względu na przynależność związkową – dość! Tylko zdecydowane działania środowiska oświaty są szansą na odwrócenie tych szalonych pomysłów rządu.
Propozycje strony rządowej odczytuję jako swoisty sondaż: co nauczyciele na to. Należy odpowiedzieć wprost: nie i tę determinację wykazać we wrześniu.
Krzysztof Baszczyński, wiceprezes ZG ZNP
Źródło: www.znp.edu.pl
|