MEN chce, by oprócz dziennika lekcyjnego nauczyciele wypełniali także dziennik zajęć dodatkowych i zapisywali w nim wszystko, co robią dla uczniów po lekcjach – informuje dziennik "Rzeczpospolita". Chodzi o pokazanie, ile pedagodzy rzeczywiście pracują, także poza szkołą.
Pomysł za absurdalny uważa szef ZNP, Sławomir Broniarz. - Domagaliśmy się od MEN analizy czasu pracy, ale nie w takim wykonaniu, bo co tam ma wpisać nauczyciel? Ile minut rozmawiał z uczniem albo że spotkał się z rodzicami - zastanawia się na łamach dziennika.
Zapis nakładający na pedagogów taki obowiązek znalazł się w najnowszym projekcie zmian w Karcie nauczyciela. Zgodnie z nim nauczyciel będzie wypełniał dwa dzienniki. W lekcyjnym rozliczy się z godzin przepracowanych przez tydzień przy tablicy, czyli z pensum. W dzienniku zajęć dodatkowych ma się zaś rozliczać z czasu, jaki zajęło mu wykonywanie wszystkich innych „czynności i zajęć wynikających z zadań statutowych szkoły”, czyli np. z przygotowania uczniów do akademii. – To absurd – komentuje Sławomir
Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego. – Domagaliśmy się od MEN przeprowadzenia analizy czasu pracy, ale nie w takim wykonaniu, bo co tam ma wpisywać nauczyciel? Ile minut rozmawiał z uczniem albo że spotkał się z rodzicami? Efektem zapisu będzie jedynie to, że w pokoju nauczycielskim staną dodatkowe szafy na dzienniki dla nauczycieli.
Szef ZNP twierdzi jednak, że zapis jest nieprecyzyjny: – Do obowiązków nauczyciela należy sprawdzenie klasówek i przygotowanie się do lekcji. To też trzeba by wpisać do dziennika zajęć dodatkowych. (mk,GN)
Źródło: www.glos.pl
|